11 marca 2013

"[...] lecz zimniejsze aniżeli my serca..."

Aura zimowa powróciła do łask. Oby poszła sobie szybciej, niż przyszła. Nie lubię tego, że znowu musiałam wymienić buty letnie na zimowe...

Dziś, wedle obietnicy, miało być ciut ambitniej. Tematyka... myślę, że nie jest mi obca. Ale też nie uważam się za eksperta w tej dziedzinie. W żadnej... w sumie.
Na początku miało być o czymś innym. Jednak ze względu na coś, na co trafiłam całkiem przypadkowo (mimowolnie!) tematyka uległa zmianie - diametralnie. 

"Bywają wielkie zbrodnie na świecie, ale chyba największą jest zabić miłość. [...] Ale ty mnie nie rozumiesz, bo wy dziś macie mocniejsze głowy, lecz zimniejsze aniżeli my serca..."

Cytat  z "Lalki" - tak bardzo katowanej przeze mnie. Mimo że niespecjalnie przekonuje mnie fabułą, fragmenty sprawiają, że chyba chcę do niej wracać. O dziwo...

Czy można zabić miłość? Kto może to zrobić i po co to robi? Zjawisko teoretycznie nam bliskie, a tak bardzo dalekie. Niezbyt długo zastanawiałam się nad tą kwestią. W sumie... czy trzeba się zastanawiać? Czy  wiele czasu potrzeba, aby zniszczyć to, co się buduje latami? Tak naprawdę, to nie. Jedno słowo wystarczy, aby zrównać z ziemią cały nasz świat. Boli jak cholera. Każdy z was przynajmniej raz odczuł to na własnej skórze. Co zrobić, kiedy grunt osuwa nam się spod nóg? Uciekać? Czy może zostać, oczekując na wyrok? Podnieść się i iść dalej, mimo że najchętniej wyplułbyś ten kawał mięsa, znajdujący się gdzieś w okolicach mostka? Chowanie wiecznej urazy nie jest czymś dobrym. Nieraz trzeba tłumić w sobie pewne emocje (negatywne także!) aby więcej nie popełniać tych samych błędów... Należy pamiętać o jednym: nie rańmy ludzi tylko dlatego, że kiedyś ktoś zranił nas. Taka wieczna nienawiść jest najgorszą wadą wielu osób - nawet w moim towarzystwie. Słuchając wypowiedzi, często bardzo negatywnych, na temat (hem..) byłych partnerów, dostrzegam jedną zależność: nawiązywanie do wad. Dlaczego skupiamy się tylko na złych cechach osoby, której - jeszcze niedawno - wyznawaliśmy miłość, i od której dostawaliśmy przyzwolenie na stuprocentowy udział w jej życiu codziennym? Każdy uśmiech, każda kłótnia - budowała pewien światopogląd... wspólny. Dziś? Nienawiść jest tak wielka, że najchętniej wszystko zrównalibyście z ziemią, a następnie sami wykopalibyście grób, w którym pogrzebiecie te x-czasu, które już za wami.

Czas nie leczy ran. Czas tylko przyzwyczaja do bólu.



Problem polega tu na tym, że... że pewni ludzie, mimo wszystko, są najważniejszymi wątkami naszego życia. Można próbować wyzbyć się jakichkolwiek skrupułów, można także udawać, że tak naprawdę - to wszystko nie ma znaczenia, najmniejszego. Można... Tylko czy to jest antidotum na pewnego rodzaju rozpacz? A może wystarczy po prostu swoją uwagę skupić na czymś, co ewidentnie i maksymalnie oderwie nas od codzienności, tych trosk, które automatycznie wprowadzają nas w stan autorefleksji, nostalgii? Resztę... powinien załatwić czas. 


"Po tej stronie raju, która wcale nie jest rajem..."


Z góry przepraszam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz