15 kwietnia 2016

Automotywacja? Bzdura.

Czuję pewien niedosyt. To wszystko nie miało tak wyglądać. Każdy kolejny dzień rozpoczynam wewnętrzną walką z samą z sobą. Mój organizm sprzeciwia się temu wszystkiemu. On wie najlepiej, że to, co teraz robię, nie jest dla mnie dobre i nie przynosi mi satysfakcji. Jednak w głębi duszy próbuję sobie wmawiać: jeszcze tylko trochę, troszeczkę, dam radę.

Co czuje człowiek, którego pasja przekształca się w obrzydzenie? Co czuje człowiek, który nie ma czasu na odpoczynek i nie ma siły do automotywacji? Ano czuje to, co wyżej. Wiem, że nie wszystko jest doskonałe i nikt nigdy nie powiedział, że człowiek zawsze musi być szczęśliwy i zadowolony z tego, co robi, czego doświadcza. I owszem, rzeczywiście tak jest. Nie zależy mi na szczęściu dwadzieścia cztery na siedem. Nie chodzi mi nawet o ten pieprzony wolny czas. Od razu sprostujmy: to, że tu piszę, wcale nie oznacza, że mam wolny czas - to znaczy, że rzuciłam wszystkie obowiązki w kąt dodając do tego parę niewybrednych epitetów. Nie żałuję. Poprawy nie postanawiam. Choruję trochę na to, co się dzieje. Choruję? A jak inaczej nazwać coś, co trwa kilka lat i każdego dnia sprawia, że:
1. nie chce ci się wyjść z łóżka
2. nagle odczuwasz wszystkie możliwe przejawy chorobotwórcze: ból głowy, ból nogi, ból... - tego też, na co wielu ludzi poleca maść...

Choroba. Studia to choroba. Polonistyka to choroba. Ale, żeby nie było, że narzekam na moje studia - w życiu nie przeczytałam tylu 'mądrych' książek, za co studiom jestem wdzięczna. Chociaż (zawsze jest jakieś 'ale')  z chęcią w ich miejsce przeczytałabym coś takiego dla mojej duszyczki, tylko dla mnie - nie na zalkę, na koło czy egzamin "bo trzeba". 
Nic nie muszę - ewentualnie mogę... zaliczać we wrześniu.
A nie, nie mam czasu, we wrześniu 120 godzin praktyk w szkole. Nie pozdrawiam.



Coby nie było, że takie to wszystko znowu złe, miałkie, szare - są plusy. Czas studiów to dla mnie fantastyczny czas pod względem prywatności. Z mojej wewnętrznej listy "musisz to zrobić"  spełniło się większość, jeśli nie wszystkie rzeczy, których pragnęłam. Zdobywam kolejne etapy. Cały czas biegnę ku temu, co dla mnie najważniejsze. Ten bieg zabiera mi mnóstwo energii, ale ładuję je, każdego dnia od nowa. A to dzięki temu, że jest człowiek, który daje mi potężnego kopniaka do działania. I gdyby nie to, to odpadłabym na starcie.


Ciepło tulę - tak wiosennie. Dużo siły!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz