Dziś, akurat w Niedzielę Palmową - doszłam do przerażających wniosków... - mam tak wiele zaległości w pewnych kwestiach, że to aż nieprawdopodobne. A co najlepsze... na tym się nie kończy, bo przyszły tydzień może okazać się miażdżący.
Jak przystało... rytualnie, jak co "święta" - dokonywałam wczoraj porządków. Licząc od godziny 10 do ... 17. Żeby było śmiesznie - jeszcze nie wszystko zostało względnie uporządkowane. W każdym razie, mimo ogromnego mrozu, który wczoraj panował, umyłam okna, powycierałam wszystko, co się dało, wyrzuciłam zbędne rzeczy, także na plus. Zdziwił mnie fakt, że ... właśnie!
Nigdy nie wspominałam tu, jakiego mam świra na punkcie wszelkiego rodzaju świeczek zapachowych i do nich świeczników. Także na święta Bożego Narodzenia - oczywiście z szafeczki wyjęłam odpowiedni lampion (domek świąteczny) - włożyłam do niego ogrzewacz o zapachu kawy cappuccino (btw - skończyły mi się kawowe, muszę dokupić). I świecznik stał... aż do wczoraj. Jakoś mi się zapomniało o nim. Teraz muszę postawić lampion kurczaka albo w kształcie pisanki - ewentualnie osiem świeczników w kształcie pisanek. ;-) Zdziwił mnie fakt, że przez trzy miesiące nie zwróciłam uwagi, że "domek" tam jeszcze stoi. Trochę czasu od świąt minęło - bądź co bądź.
A wracając do Niedzieli Palmowej. Przypomniało mi się dzieciństwo. Wówczas mieszkałam na innej ulicy mojego miasta. Do kościoła miałam około 15 minut drogi (teraz mam chyba minutę, albo i mniej). Był on niewielki, drewniany (nadal jest, aczkolwiek jest już nieużywany, z tego co mi wiadomo). Gdy zbliżała się "palmowa" - wszystkie dzieci chętnie ruszały do kościoła, by pochwalić się swoją .. palmą. Właśnie tego dnia odbywał się konkurs na największą, zrobioną własnoręcznie gałązkę. Niemało kłopotu było z wniesieniem takowej do tego małego kościółka. Przypominam sobie, jak wiele zachwytu było nad tą największą, jak wiele zazdrości w oczach tych małych dzieci, (w tym mnie!) - że za ten wyjątkowy, niedzielny wyczyn, otrzymywało się nagrodę. Zazwyczaj było to Pismo Święte i słodycze, a jak finanse kościoła mniejsze, to jakiś różaniec i obrazek. Ale tu nawet nie chodziło o nagrody! Tu chodziło o "fejm". Jak dziś to pamiętam i zawsze uśmiecham się coraz to bardziej, bo o owej palmie mówiło się jeszcze przez co najmniej tydzień, a potem... słuch o niej zanikał, aczkolwiek głosy o twórcy krążyły nadal. Zabawne i przeurocze wspomnienie dzieciństwa. Cudnie...
Mój cały świat:
czasami tyle się dzieje ze człowiek zapomina o tym co wystawill trzy miesiace temu ;d
OdpowiedzUsuńDokładnie ;)
Usuń