Nie wiem dlaczego i w jaki sposób dzieje się to, że niektóre chwile - mimowolnie - wracają. Nie spojrzałam w kalendarz, nie wiedziałam, jaki dzień dziś mamy - a śniło mi się pewne wydarzenie z mojego życia i od samej pobudki za mną krąży. A wydarzyło się to dokładnie tego samego dnia, 9 lat temu...
Nie wiem, czy to dar, przywilej czy moja zmora. Fakt, że istnieje dla mnie przekonanie o prawidłowości tego czegoś, co siedzi we mnie gdzieś głęboko... tylko utrudnia całą sytuację. Czasami samemu nie sposób poradzić sobie z wewnętrznym mezaliansem. Pozornie - 'mały, szary człowiek'. W rzeczywistości? [...]
Nie wiem.
"Nie wiem. Nie jestem pewien.
Nie wiem, czy spotkamy się w niebie..."
Kilka miesięcy. Tyle czasu męczy mnie jedna kwestia. Do tej pory nie wiem, czy robię dobrze. Najgorsze jest jednak to, że... no właśnie... Że co? Że... po przekroczeniu pewnej bariery, ma się zobowiązania wobec swoich czynów, gestów i słów. A teraz... najchętniej wyzbyłabym się z siebie tego pieprzonego sumienia, które mimo wszystko nie pozwala mi iść dalej, rzucić tego, co było - i wykonać krok do przodu, ku absolutnemu poczuciu spełnienia i szczęścia. Niby wszystko jest w porządku. Naprawdę. Jednak brakuje czegoś. Automatycznie nasuwa się pytanie: Czego? Schody zaczynają się dopiero teraz. Wiem, czego chcę. Nie wiem, jak to zdobyć. I mimo że nie należę do osób zamkniętych w sobie, wyznających namiętnie 'dobry egoizm', to jednak ciężko mi powiedzieć wprost, co jest moim priorytetem i czego tak paranoicznie szukam. Bo w sumie to właśnie jest paranoja. To ten mezalians, który istnieje i daje o sobie znać ... zawsze. Trochę w tym mojej winy. He... może nawet więcej niż trochę. Czuję się trochę jak Don Kichot. A takimi moimi wiatrakami są serce i rozum, uczucia i rozsądek, wiara i nadzieja. Jestem tylko człowiekiem...
"Kto się nie zmaga ze sobą, musi walczyć ze światem."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz