Anonimowość. Nieomylność. Sztuka wybaczania. Dziś o tym.
Anonimowość. Internetowe ścierwo. Przywilej dla osób, które nie są w stanie pewnych rzeczy powiedzieć wprost - zakompleksionych, zadufanych osóbek, nie mających do powiedzenia nic więcej, poza swoistym, bezpłciowym hejtem. HEJT, a może raczej HATE ... - niepozorne słowo, niosące za sobą multum negatywnych zabarwień, bo przecież oznacza "nienawiść". Za co, wobec tego, nienawidzimy? Za to, że komuś coś wyszło lepiej, niż nam? Za to, że ktoś do czegoś dąży? A może chodzi o poczucie naszej indywidualnej wyższości nad innymi? Coraz częściej spotykam się z tym zjawiskiem na tle ... No właśnie.. jak to nazwać ... - może w ten sposób: nienawidzimy kogoś za to, jak wygląda, co napisze, co powie, co robi. Robisz coś ponad program? Nie bój się, ktoś to widzi - i ten ktoś na pewno Cię za to oceni... Hejterzy. Nie chcę wywoływać wilka z lasu... Do mnie to zjawisko także dotarło i początkowo odczułam to dość boleśnie. Potem było z górki. Przyzwyczajenie. Ludzie nie potrafią nie nienawidzić! Zawsze znajdzie się coś lub ktoś - kto stanie się obiektem obelg i wyzwisk... za nic. Przykre, aczkolwiek prawdziwe.
-btw - bardzo czyste lustro.
Nieomylność. Czy istnieje w ogóle coś takiego? Stwierdzamy, że pewne osoby nie mogą - po prostu nie mogą! - się mylić. A gdy już dojdzie do pomyłki ... ha, wówczas sięgamy do bardzo "ambitnych" zdań, mających uzasadnić nasz błąd :
- Jestem tylko człowiekiem.
- Każdy może się pomylić.
- Mylić się jest rzeczą ludzką.
I tak dalej... W ten sposób, nasze pomyłki składamy na "człowieczeństwo", na "każdego" (nieokreślona liczba osób ... najogólniejsze, bezkrytyczne podejście do sprawy) oraz na "ludzkość" (podobieństwo człowieczeństwa). Odnoszę wrażenie, że nie ma ludzi nieomylnych... dlatego...
Co nieco o sztuce wybaczania. Często jest tak, że po prostu dochodzi do pewnych sytuacji, które nas ranią, łamią naszą 'siłę'. Mimo wszystko. Co wówczas, jeśli nie wiemy, jak mamy postąpić, a wina leży absolutnie po dwóch stronach? Wybaczyć... Oczywiście, że tak. Problem dopiero tworzy się w momencie, kiedy ... właśnie.. kiedy wcale nie jest tak łatwo zapomnieć i wybaczyć. Godzimy się z tą myślą, żyjemy dalej - z nadzieją, że kiedyś... kiedykolwiek(!) rana się zagoi. Wiadomo - blizny zostają zawsze. Mniejsze lub większe. A gdy będziemy je bardziej rozdrapywać - będzie tylko gorzej i trudniej. Czy oby na pewno? Może właśnie warto wyjaśnić sobie wszystko - naprawdę wszystko od podstaw. Konsekwencje mogą być dwie. Sami sobie uświadomcie...jakie.
PS. Żałuję. Ale żal - to za mało.

PS. Żałuję. Ale żal - to za mało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz