"Chodź ze mną, chociaż zupełnie nie wiem dokąd.
Chodź ze mną, by sens nadać życia krokom.
Ze mną ku słońcu, może gdzieś nad przepaść ze mną.
Po szczęście albo po szaleństwo, w ciemność ze mną..."
Wczorajszy wieczór i cały dzisiejszy dzień to jedna wielka katastrofa. Tyle w tym temacie.
Fajnie by było, gdyby pojawił się znów uśmiech, który po raz kolejny zniknął. I najlepiej, żeby wrócił jak najszybciej, bo potrzeba mi go najbardziej na świecie. Wszystko to jakaś wielka parodia, w której centrum jestem ja. Nie wierzę w to, co widzę. Podupadłam chyba. Gdybym jeszcze miała do kogo 'otworzyć gębę' w tym domu, to może nie byłoby tak źle - ale albo kogoś nie ma, albo ktoś nie istnieje. Tak zwane dwa życia - prawdziwe i wyobrażone. W którym świecie teraz żyję? Pewnie w tym pierwszym. Szkoda, że nie umiem przenieść się do tego drugiego, w którym na pewno jest lepiej i na pewno ludzie nie zawodzą tak często, jak tu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz