30 kwietnia 2012

A wczoraj? Nie liczy się!

"A to był właśnie najgorszy dzień mojego dotychczasowego życia..." - czyli adekwatne podsumowanie wczorajszej nocnej rozmowy z W. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Na poprawę humoru wybrałyśmy się z A. na miasto - po wcześniejszym opuszczeniu szkoły. I generalnie chodziłyśmy bez konkretnego celu jakieś dwie godziny, po czym dołączyli W., B. i M. I pochodziliśmy jeszcze trochę. Udało mi się choć w najmniejszym stopniu wygadać, poprzeklinać, w pewnym sensie wykrzyczeć to, co myślę. A teraz może być już tylko lepiej. Czas najwyższy pogodzić się z figlami, jakie spłata nam życie. Prawda?




Ostatnie zdjęcie - lupka! Nie ma jak koszenie chodnika. Meanwhile in Szczytno.


Chcę zakończyć ten cholerny, najgorszy etap mojego życia. Błagam.



"Uporządkowałem świat, mam nadzieję, że po raz ostatni.
Wepchnąłem go między uszy owijając w kaszmir.
Dziś czuję jak rozpada się na pierwiastki,
uderzając w wewnętrzną powierzchnię twarzoczaszki.
Znowu przeklnę kręgosłup nim zasnę,
bo zamiast siedzieć prosto - pochylam się nad miastem.
Kumple wiedzą, że garbię się od zawsze,
bo noszę na barkach za duży bagaż doświadczeń.
Czekam aż ktoś to przerwie,
ściskam garść lekarstw, choć nie przełknąłem jeszcze poprzedniej.
Ból uwił gniazdo między 5 a 6 kręgiem
i z każdym dniem wwierca się coraz głębiej..."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz