
Dobre wieści rozchodzą się szybko. Te gorsze - jeszcze szybciej. Szczyt osiąga się wtedy, gdy te informacje dotyczą kogoś lub czegoś, co kiedyś było twoją nierozłączną cząstką. Fakt, że ten element już nie jest tak bardzo istotny ... wcale nie pomaga, bo jednak pieprzony "sentyment".
Nie o tym dziś.
Jakieś coś w środku zmusza mnie, żeby wypisać tu wszystko, co we mnie siedzi. Z drugiej strony wrodzona powściągliwość radzi, aby tego nie robić. Bywa tak, że nie wiemy, co czynić. Właśnie jest ten moment.
U mnie jest to dość prymitywne. Teoretycznie jest w porządku, szczęście, uśmiech na każdym kroku... W praktyce... ah, szkoda gadać.
I tak jesteś całym moim sercem.
A do posłuchania na dziś, takie cudeńko dla was...
"Przestaliśmy się i kłócić, i godzić.
Za wiele razy strzępiliśmy już na siebie język.
W trzecim mieszkaniu, w nocy, słyszałem twój płacz zza ściany.
Po raz pierwszy nie poszedłem tam, by cię pocieszyć.
Kiedyś umiałem, gdy spałaś, wykleić twój cały pokój
kartkami z napisanymi zdaniami: „jesteś cudem”.
Parę lat później stałem z tobą w przedpokoju z rzeczami-
-ostatni raz tuląc Cię tak, że mogłem zedrzeć z ciebie skórę..."
Swoją drogą - popijam czekoladowe cappuccino, zajadam ostatnie moje "uchowane" słodycze, narzekam, filozofuję, mądrzę się... A to wszystko po to, aby uniknąć nauki na jutrzejszy sprawdzian z chemii. Kocham chemię, ale nie dziś.
Zatęskniło się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz