17 maja 2012

All you need is love.

-A jeśli odejdę?
-Ja mimo wszystko będę na Ciebie czekał.

Wczoraj taki cudowny dzień. Dziś ciut gorszy, ale czego mogę oczekiwać? Przecież nie zawsze mój humor będzie osiągał apogeum. W każdym razie nie jest najgorzej, chociaż mogłoby być lepiej. 

Staram się jakoś ukształtować to wszystko, co się dzieje. Te wszystkie obroty pewnych spraw o 180 stopni są takim zaskoczeniem, że ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć. Czy sobie radzę? Trudno stwierdzić. Próbuję, a to najważniejsze. Nadzieja jest. Wiara również. Spokój? No i chyba właśnie tego mi brakuje - świętego spokoju. Nie tyle spokoju w sensie "Ludzie, dajcie mi spokój!" tylko wyciszenia, odreagowania, rozmowy. Często tak jest, że nie zdajemy sobie sprawy jak wielu ludzi, którzy nas otaczają, sprawia, że w serduszku wschodzi słońce, gdy za oknem szaro, buro i pochmurno. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że jedna, dwie, dziesięć osób, które kiedyś były tak daleko, teraz są na wyciągnięcie ręki i przede wszystkim są obecni, wprowadzając jednocześnie brak nudy w moim życiu... Pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu was nie było. Pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu nie było ciebie. Jak ja sobie wtedy radziłam? Nie wiem, nie pamiętam... a może raczej nie chcę pamiętać. Pewien okres w moim życiu został definitywnie zamknięty - mam nadzieję, że skutków oderwania się od przeszłości nie odczuję zbyt szybko... a najlepiej w ogóle. O czym marzę? Hmm..na pewno o szczęściu, którego tak długo nie było, a pojawiło się nagle i znowu znika, i znów się pojawia. Taka 'huśtawka bez równowagi'. Czy jestem szczęśliwa? Nie wiem, okaże się z czasem. Dawkuję sobie ciebie, by się nie uzależnić...

So, I love you.





&








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz