17 lutego 2015

Postanawiam poprawę. Proszę o naukę... Nie, wcale nie chcę nauki. Recenzja: MARION - odżywka z olejkiem arganowym i jedwabna kuracja - natura silk do włosów farbowanych.

Cześć!

Chwila moralnego kaca - jak widzicie - działa od czasu do czasu. Raczej rzadko. A nawet... wcale. :) Niemniej jednak jestem, żyję, mam się dobrze i "coś tam" sobie pisuję. To tu, to tam.

Rok 2014 był bardzo pracowity. Nie miałam czasu na żadne podsumowania, dopiero jakoś tak teraz zebrało mi się na wspominki. 

Zakończyłam liceum, zdana matura, mnóstwo stresu, ogrom zawirowań życiowych. Swoją drogą - przypominam sobie jak wylewałam tu żale na ten temat. Czasami żałuję, że polało się tyle złych słów, czasami było wulgarnie - czasami wręcz przesłodko, bywało patetycznie, nostalgicznie i "wesołkowato" też. Moje najdłuższe wakacje w życiu spędzone w najlepszy możliwy dla mnie sposób - częściowo z rodziną, częściowo z najlepszym, co mnie w życiu spotkało... Wymarzone studia - tak, dostałam się na to, na co chciałam... i w sumie tylko taki plan brałam pod uwagę. Nie dawałam sobie nawet wyboru, bo wiem, że narobiłabym sobie niepotrzebnych dylematów. Przynajmniej wiem - jestem tu, gdzie chciałam być, a to, czy zakończy się to powodzeniem zależy tylko ode mnie. 

Po pracowitych wakacjach - cały lipiec i sierpień - odpoczywaliśmy z S. Wybraliśmy się na cudowną "podróż bez celu" z mapą w ręku. Spontaniczny trip, a jakże przemiło. Potem jeszcze trochę wypoczywaliśmy. Później było tylko ciężej - wizja mieszkania poza domem, mega odpowiedzialności za siebie, odnalezienie się w nowym miejscu, wśród nowych ludzi... a już chyba gdzieś mówiłam, że nie należę do osób, które lubią nowości... Jakoś się jednak udało. I tak trwam od października na wydziale humanistycznym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego na I roku filologii polskiej. Bywa ciężko, czasami wręcz tragicznie. Konieczność stawienia czoła bandzie rozwrzeszczanych 6-latków - też okazała się nie lada wyzwaniem. To trochę tak, jakbyś małego, słodkiego pluszowego misia wrzucił do klatki z tygrysami. Nikt nie wie, na czym to polega- ale wszyscy wiedzą, jak to się kończy. Były momenty przegrania "systemu" - patrz: mój mózg. Bywały zarwane noce, powiedziałabym, że nawet czasami nie przeszkadzał mi brak snu. Najgorsze jednak w tym wszystkim są chyba podróże:  *Po pierwsze te na wydział i z wydziału; **Po drugie te do Szczytna i ze Szczytna (jestem czasami, nawet często - lubię wracać, wiem, że ktoś tu na mnie czeka...); ***Po trzecie te do Gdyni (ale te są chyba najpiękniejsze - wizja osoby czekającej z niecierpliwością tylko na ciebie, dbająca o twoje bezpieczeństwo - co chwilę dowiadująca się o twoje obecne położenie... bezcenna. Uwielbiam Trójmiasto. Uwielbiam Gdynię. Uwielbiam mężczyznę mojego życia.) i ****Po czwarte te z Gdyni - i te są cholernie trudne, najtrudniejsze. 

Wiesz, jak to jest nie mieć czasu na nic? Mówisz: "Mam w tym roku maturę, więc wiem!";? Na pewno tak mówisz, też tak "paplałam".  Haha. TERAZ: Bywają dni, że nie masz chwili by zjeść, nie możesz sobie pozwolić na zmarnowanie choćby kilkunastu sekund, które mogą okazać się kluczowe. Niewiele jest takich momentów, ale jednak są. Studia uczą... Z jednej strony tego, co zakładają, że mają nauczyć. Z drugiej... czegoś więcej. Uczą życia #Paulo Coelho. Tak kiczowato, grafomańsko, ale rzeczywiście tak jest. Nagle okazuje się, że jeśli sobie nie ugotujesz, to nie będziesz miał obiadu - ogromny smutek w mym sercu z tego powodu, że nigdy nie czeka na mnie ciepły obiadek... Istnieje też wersja dla upośledzonych żołądkowo - fast foody, zawsze jest to jakieś tam wyjście. Nagle okazuje się, że jeśli nie pozmywasz po sobie, to nie będziesz miał na czym jeść czegoś, na co ewentualnie: 1) będziesz mógł sobie pozwolić (#pieniądze) 2) będziesz potrafił ugotować i będziesz miał na to czas 3) będziesz jadł z brudnego talerza (#tak bardzo ekologicznie...) I nagle okazuje się, że jeśli nie śpisz tyle, ile spałeś wcześniej lub nie śpisz przez x-dni - to nic! Dowiadujesz się, jak wiele energii ma twój organizm i jak bardzo jesteś niezniszczalny. Na szczęście jest też sesja. Dla zwycięzców  (jestem zwycięzcą! zwyciężczynią - wersja dla feministek) jest to taki czas, kiedy ładujesz akumulatorki na kolejny semestr, odsypiasz wszystkie nieprzespane noce - 3 tygodniowe ferie to także czas nadrabiania zaległości: serialowych, relationships (znajomi, znajomi, rodzina, znajomi), imprezowych - ale przede wszystkim... sennych, co warto podkreślać na każdym kroku. 

Moje "ferie" spędziłam częściowo w domu, częściowo u S. Przecudowny czas z najcudowniejszym mężczyzną na Świecie. Uwielbiam.



<3

Mamy wtorek - zatem pozostało mi kilka dni laby. Już powoli wracam do łask nauki, rozgrzewania mózgu i takie tam. Trochę pracy mi jeszcze zostało, a i już "zabukowanych" jest kilka terminów kolokwiów tak na 'dzień dobry' po tak długim odpoczynku. Regeneruję się dalej. 

Tymczasem!


***


Kasia ciągle coś tam tworzy mi na głowie. Włosy ciągle rosną, staram się utrzymać je w jak najlepszej kondycji - choć różnie to bywa. Trafiłam ostatnio na takie malutkie cudeńko (a nawet dwa!), które spełniają moje oczekiwania w każdym calu. 




1. Ultralekka odżywka z olejkiem arganowym. MARION - 7 efektów. 120ml / 7-8 zł. 
Do kupienia w m.in. w "Stokrotce".
ZALETY: Ułatwia rozczesywanie i układanie włosów. Nie przetłuszcza! Przyjemny zapach. Efekt natychmiastowego "ogarnięcia" puszących się włosów. 
WADY: Nie odżywia włosów u nasady.

Bardzo polecam!

2. Jedwabna kuracja - natura silk. MARION. Do włosów farbowanych. 15 ml / 8zł.
Do kupienia w każdej drogerii.

Zacznijmy od tego, że nie mam farbowanych włosów - czasami odżywiam je szamponem koloryzującym, co (akurat na moje włosy) działa niesamowicie. Z resztą o tym też kiedyś wspomnę...
Preparat kupiony w celu podbudowania struktury włosa po częstym myciu i suszeniu gorącym powietrzem suszarki. 

ZALETY: Mega wydajny, cena też super jak za takie cudeńko. Jeśli ktoś zmaga się z poniszczonymi końcówkami czy "przerostami" na długości włosa - polecam. Idealnie nabłyszcza, efekt zadbanych włosów widoczny niemal od razu. Kolejny kosmetyk o fajnym "salonowym" zapachu. Widoczna poprawa w kwestii elektryzowania się włosów!
WADY: Nie należy stosować codziennie. Pozwalam sobie od czasu do czasu, by nie obciążać włosów. Za częste stosowanie i zbyt duża ilość nałożonego kosmetyku przetłuszcza włosy.





Zapraszam: ZAPYTAJ

9 komentarzy:

  1. O odżywkach z Mariona wiele złego słyszałam, sama chyba nie chcę wypróbować, szukam jakiś wegańskich kosmetyków do włosów :)
    ✄ blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stosując je jakiś czas - może troszkę dłużej niż miesiąc - nie mam im nic do zarzucenia :)

      Usuń
  2. Miałam kiedyś odżywkę z Mariona, ale chyba do włosów łamliwych. Moim zdaniem świetna! :)

    Zapraszam:
    http://sapphireblog1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Marion ma bardzo dobre odżywki, kiedyś dostawałam taką od fryzjera :P

    Zapraszam do mnie: http://wikis-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. stosowałam odżywkę z Marion ale nie zyskałam żadnych efektow

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładne zdjęcia, też używałam kiedyś olejków z tej firmy, jednak jak na razie postanowiłam wypróbować co innego i w sumie stwierdzam, że Marion było lepsze ;)

    http://kuraibanii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. ładne zdj ^_^
    memxriess.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczne fryzurki

    czekolaadowanuutii.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam olejek arganowy ;) Stosuje na włosy i skórę. ;>
    Cudowne fryzury *.*

    http://magicznafotografia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń