Nie wiem, czy wspominałam już o swoich dzieciach- najukochańszych, bardzo bliskich memu sercu... Są bowiem rzeczy, które personifikuję, ze względu na ich istotność bycia w moim życiu.
Po pierwsze - realizacja hobby, czyli moje najważniejsze dziecko - aparat. Kwestia druga, obecnie utrudniająca mi życie - laptop, którego zostałam w pewien sposób pozbawiona. W tej chwili korzystam z komputera stacjonarnego, a nawet nie wiecie, jak nienawidzę pisać na tej klawiaturze! Nieważne, nie o tym miało dziś być. ;)
Pewnie nie macie w domu okien, więc wszem i wobec ogłaszam: MAMY ZIMĘ. Akysz, idź sobie, skąd przyszłaś. Nie lubię, jak jest mi zimno. Nie lubię śniegu. Nie lubię nosić czapki zimowej. Nie lubię, nie lubię, nie lubię...
6 grudnia uważane jest powszechnie za święto. Niewielu jednak wie, że zostało ono ustanowione na pamiątkę śmierci Świętego Mikołaja, czyli biskupa. Nie miało ono nic wspólnego z obdarowywaniem czymkolwiek kogokolwiek. Ciekawostką jest, że (bodajże) w Holandii, jedynymi "prezentami", jakie otrzymywały dzieci, był dzień wolny od szkoły. Dawno i nieprawda. ;)
Rodzice już od najmłodszych lat wmawiają nam istnienie starszego pana, z długą, białą brodą, ciągniętego na saniach przez swoje renifery, "włamującego" się do domu przez komin z wielkim workiem prezentów. Nic mylnego, przecież Mikołaj istnieje i ma się dobrze!
I jak my mamy być "PRZYKŁADNYMI OBYWATELAMI", jeśli od małego uczymy się, że chodzi sobie stary dziad, włamuje się do domu, zostawia jakiś drobiazg, a wszyscy go za to kochają?
ENJOY.
Znienawidziłam święta, gdy podczas jednej z Wigilii, poproszona o podejście do "Mikołaja", usiadłam mu na kolanach - i w ramach żartu- pociągnęłam go za brodę, która okazała... wiadomo. Życie straciło sens.
Nie powtarzaj mi, że to nieważne. Wierzę w każde słowo, jak w Ciebie.
Jesteś numerem jeden dla mnie, a Ty na poważnie tego nie bierzesz.
Zanim zaczniesz się wahać-zobacz gdzie jestem, daję Ci wszystko.
Nadal niezmiennie mogę być wszędzie, a wciąż jestem blisko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz