Pomijając kwestie, które przyprawiły mnie o maksymalną irytację, wszystko (no prawie) potoczyło się tak, jak chciałam. Niespodzianką wieczoru, był ... powrót do przeszłości. Burzliwej przeszłości, która nie skończyła się happy endem, ale mam wrażenie, że "Przygoda nadal trwa.". Nie wiem, na ile sobie uroiłam pewne rzeczy, na ile widziałam to, co chciałam widzieć, co było rzeczywistością, a co nią nie było - ale ... nieważne, chyba tego potrzebowałam. Szkoda tylko, że męczy mnie poczucie winy. Z resztą...
Wiele razy złapałam się na tym, iż nie mogę odkleić wzroku od jednego punktu. W sumie, gdy "punkt" zmieniał lokalizację, mój wzrok, jak automat podążał za nim. Coś na zasadzie hipnozy, tudzież amoku. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Kwestia obiektywnej oceny. Subiektywnie - mogę stwierdzić, że było to najlepsze ukoronowanie tego, co dotychczas zrobiłam. Najpiękniejszy prezent imieninowy. Serio.
Tak, właśnie tak dobrze można się czuć tylko wtedy, gdy gonisz za marzeniami, a marzenia "leżą na ulicy" i wystarczy się tylko po nie schylić. Przepiękne uczucie. Mogłoby być jeszcze lepiej, ale ... nie wiem, staram się jakoś to wszystko poukładać w głowie. Dzięki temu, że powalczyłam, nie mam sobie nic do zarzucenia. Zrobiłam wiele - a co dalej? Mogę wierzyć, że będzie tylko lepiej. I tego sobie życzę...
"To jest pościg, za szczęściem, które
za każdą spokojną chwilę, nam każe płacić bólem..."
Kocham najmocniej. Dziękuję <3.
Moja ręka :D
OdpowiedzUsuń