30 stycznia 2013

Tak, jak Ty mi... do dziś...

Jest tak strasznie trudno pogodzić wybór serca i wybór rozumu. '"Chciałbym ułożyć wszystko - sam jednak nie umiem..."

btw. Będę tęsknić, ziombel.




Tak to czasami jest, że kochamy osoby, które na to nie zasługują. Hm... i nieważne, że tak bardzo przez nie cierpimy. Nie liczy się nic. Nie da się odciąć od czegoś, co jest dla nas tak cholernie ważne. Jest... albo raczej było. I mimo, że teraz dla mnie jesteś już nikim - dosłownie - zawsze, kiedy widzę pieprzoną fejsbukową, zieloną kropeczkę koło twojego imienia i nazwiska - liczę, że... cholera! Że odezwiesz się. Głupie "cześć, co tam?" - jak lekarstwo na wszystko. A może jak narkotyk, który tak bardzo mnie uzależnił. Kiedyś. 




Dziś... jestem spokojna. Mam to, czego chcę. Albo raczej będę miała. Wiem to. Jestem przekonana. Wszystko zależy tylko od nas. To my się wzniesiemy gdzieś tam, gdzie wszystko inne to nic. I - ta pieprzona pewność - że będziesz ze mną, już zawsze, bo... bo mnie kochasz. Kropka.


"Tak bardzo byłaś mi potrzebna, tak bardzo chciałem być
potrzebny Ci, niezbędny - tak, jak Ty mi... do dziś..."

brakuje mi Ciebie.


To żegnam was - lecę odpoczywać, mam nadzieję. ;)




Do zobaczenia.
Berlin, I'm coming.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz