Zacznę od bardziej przyjemnych spraw. Mianowicie 'poszczęściło' mi się - jeżeli tak to mogę ująć. Nie wiem...dużo szczęścia w nieszczęściu, czyli jak można sprawić, by co środę budzić się o godzinie 10, a nie powiedzmy 6. Nawiązuję tu do tego, że mam zwolnienie z w-fu. Z jednej strony się cieszę - z drugiej narzekam, bo jednak moja ukochana siatkówka i nie mniej lubiana koszykówka zejdą w tym momencie na dalszy plan, kiedy dotychczas zajmowały miejsce na podium wśród moich priorytetów.
Druga przyjemna kwestia - ciągle, ciągle i ciągle śpiewam sobie HuczuHucza - 36,6. Nie wiem czemu, ale strasznie się wkręciło. I od razu mam lepszy humor. O dziwo - nikomu nie przeszkadza, że słucham tego tak głośno. Szok...
Pomijając "odpytywanie" mnie na pierwszej godzinie lekcyjnej (aka 8:00) z angielskiego i późniejszą kartkówkę z pseudo-lektury na polskim - byłoby wszystko grejt. To pierwsze jako tako, niemniej piątka wpadła. To drugie nieco gorzej... Napisałam tam takie bzdury, że pożal się Boże.
Teraz zabieram się nieco za szkołę, czyli ogarnianie matematyki. Potem trochę geografii, bo w środę klasówka, a czasu coraz mniej. Następnie nauczę się na poprawę z chemii - oby. Na piątek szykuję się na odpytywanko z fizyki - czyli jak "zdolna ja" próbuję przekonać panią profesor do postawienia mi trójeczki. Oczywiście nauczę się tych pieprzonych "promieniowań alfa, beta, gama, olaboga". Hahaha. Powodzenia życzę sobie.
Do piątku wstępne wystawienie ocen - mam nadzieję, że nie najgorzej będzie się prezentowało moje świadectwo na koniec. W każdym razie - do 29 czerwca został jeszcze ponad miesiąc, ale do rady tylko albo i aż miesiąc. Trzeba się spiąć i działać, bo będzie lipa. A tego nie chcemy :D.
"36,6 stopni Celsjusza.
70% wody i dusza.
5 litrów krwi - jedno serce ją tłoczy.
I jeden Ty, by to wszystko zjednoczyć..."
"I wezmę oddech, przetnę aortę Tobie,
bo wolę żebyś nie istniała, niż żyła obok mnie..."


powodzenia szczególnie z ukochaną fizyką :D
OdpowiedzUsuńA dziękuję, przyda się :D
Usuń