06 maja 2013

Nie zabierze nikt...

Niedziela. Z pozoru zwykła, dla mnie... wyjątkowa. Poniedziałek - raczej rozczarowujący. Ale ... ostatnimi czasy, to bardziej, niż pewne. Standard. 


Nieczęstym widokiem jest możliwość zobaczenia mnie w jakimkolwiek kościele lub miejscu powszechnego kultu czegokolwiek i ... kogokolwiek. Nie ukrywam, że jestem osobą wierzącą, stuprocentowo. Tak, jestem katoliczką. Hm... jednak nie mam wewnętrznej potrzeby przebywania w kościołach. Jeśli już jestem, to zazwyczaj... z chęci lub obowiązku. Z tym drugim bywa gorzej, bo staram się nie robić rzeczy z przymusu. Czasami jednak po prostu wypada. (Tak nawiasem... drażni mnie słowo: 'wypada', bo cholera, kto ustalił te normy, które są wyznacznikiem tego, czy coś należy, bądź czegoś robić nie można? Gr, moje adhd właśnie zmieniło status z OFF na ON.

Już 9 lat minęło, odkąd pewna cząstka mnie jest już gdzieś tam daleko. I nawet, w związku z potrzebą (nawet nie wiem, jak to inteligentnie nazwać...) bycia chociaż ciut bliżej tych najbliższych, którzy są już tam na górze, pojawiłam się w miejscu tak bardzo mi odległym. Ku mojemu zaskoczeniu, nawet coś zapamiętałam z tego, jakże poruszającego kazania. Trzy zdania utkwiły mi w pamięci tak głęboko, że ... stwierdziłam, iż muszę je tu napisać. 

"Jaka jest najdłuższa droga w życiu człowieka? 
Hm... ta od serca do rozumu. 
Niby tylko dwadzieścia centymetrów, a jak daleko..."


Stwierdzam, że to jedna z najprostszych, ale jakich prawdziwych tez. Oczywista oczywistość. Piękna prawda. Trafiło. Dotarło.

Piękne uczucie... mieć prawie wszystko, czuć prawie wszystko, zdobywać prawie wszystko. Ale ... zawsze jest to "prawie". Tylko taka granica, między zwyczajnością, a ... rajem.
(Mi się lekko zarymowało, ops!)

A.





I piosenka, która ewidentnie odzwierciedla mój obecny stan:



"Oni słuchają, lecz nie słyszą.
Między niebem, a ciszą
spotykamy siebie.
Oni patrzą, lecz nie widzą.
Z Twojej radości szydzą.
Przychodzą, kiedy są w potrzebie..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz