Dżizas, daaawno mnie tu nie było. Zatęskniło się i to bardzo!
Jakaś tam przerwa od tego internetowego ścierwa przyniosła ze sobą multum refleksji, dużo pozytywnych (niestety też negatywnych) chwil, emocji. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...
Ostatni tydzień mogę zaliczyć do 'nienudnych'. Miałam co robić... Począwszy od remontu w pokoju, po którym oczywiście musiałam wszystko sprzątać - od początku, do końca, poprzez moje fanaberie - czyli 'upiększanie' małego nieba, kończąc na tym, że wszystko prezentuje się całkiem spoko, a w mojej główce zbieram kolejne pomysły (z zamiarem ich kompletnego zrealizowania). Gdyby tylko wyobraźnia stała się bardziej realna!
Co u mnie? Wyzdrowiałam, stu procentowo. Zbliża się koniec pierwszego semestru - a ja kończę go niefajnie. Oceny słabe, brak chęci do czegokolwiek bierze górę nad wszystkim innym. I raczej tak zostanie na długo, bo nie zapowiada się na poprawę. Kwestia ostatniego tygodnia to moja osobista porażka. Przyznaję się do tego, aczkolwiek jest mi z tym faktem bardzo, bardzo trudno. Teraz staram się od-uzależnić od tego, co sprawiło, że wpadłam w jakiś dziwny wir, chęć posiadania czegoś, kogoś... I teraz nabieram pewności, że z każdym dniem jestem słabszym człowiekiem. Ludzie, otoczenie, emocje, pogoda - wszystko działa na mnie destrukcyjnie. To tak jakby mnie napompować, a w jednej chwili uchodzi całe powietrze - i nie masz czym oddychać, dusisz się. Tak jest...
A teraz trochę prywaty: chciałam cholernie podziękować, że mimo mojej nieobecności - wy jesteście i z każdym dniem jest was więcej i więcej! Miiiiiiiiło. Lecimy dalej, pyk!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz